poniedziałek, 27 lipca 2015

Wampiry zombie, czyli wirole Justina Cronina

Tytuł: Przejście
Autor: Justin Cronin
Pierwsza część trylogii Przejście
Gatunek: thriller, książka apokaliptyczna, fantastyka
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 750


Przed wzięciem do ręki Przejścia, o Croninie nie wiedziałam kompletnie nic, ale już po jednym spojrzeniu na okładkę nabrałam do niego szacunku. Dlaczego? Za sprawą zachęty od samego Stephena Kinga.

„Kocham twoją książkę. Jest fantastyczna, mam nadzieję, że sprzedasz miliony egzemplarzy.”

Takie słowa wypowiedziane przez samego Króla zapowiadały dobrze napisaną, wciągającą lekturę.

Pierwsze dwieście-trzysta stron Przejścia opisuje Amerykę przed wybuchem epidemii. Poznajemy kilku niezwiązanych ze sobą bohaterów, których losy splatają się w zgrabny sposób za sprawą, będącego obiektem badań i eksperymentów, wirusa. Ta część stanowi ciekawy wstęp. Pokazuje życie przed kataklizmem i to jak do tego wszystkiego doszło. Szczerze mówiąc często brakuje mi takiego wyjaśnienia w postapokaliptycznych książkach. Zwykle ludzkość budzi się po wielkim „bum”. Tutaj jednak życie biegnie własnym tempem i dopiero w trakcie biegu czytelnik trafia na wielki problem, wojnę nuklearną i epidemię. Punkt dla Przejścia.

Po wprowadzeniu, przeskakujemy o dziewięćdziesiąt lat do przodu, znajdujemy się w typowej osadzie ludzkich karaluchów, którzy nie dali się zabić przez obecnych wszędzie i wiecznie głodnych wiroli. Wirole... czy to zombi, czy wampiry? Choć na okładce można przeczytać, że książka jest „mroczną stroną ZMIERZCHU” to z wampirami pokroju Edwarda nie ma to za wiele wspólnego, jedynie niezwykłą sprawność fizyczną i żądze ludzkiej krwi. Wirole przypominają mi hybrydę wampirów i zombie. Pozbawione duszy resztki ludzi, z tym że nie poruszają się jak żywe trupy, ale skaczą na wysokość kilkunastu metrów i biegają szybciej niż potrafi to zarejestrować ludzkie oko. Cronin połączył dwie ostatnio bardzo modne istoty i stworzył z nich bezwzględne, brutalne i trudne w zwalczaniu potwory. Pomysł bardzo mi się spodobał. Zapowiadał się strasznie i krwawo, a w rzeczywistości... obecność wiroli wcale nie przerażała. Zabrakło mi paniki w momencie, gdy pojawiały się w polu widzenia, jedynie w kilku fragmentach bałam się o bohaterów i kibicowałam ich walce.

Zważywszy na okoliczności bohaterowie całkiem dobrze sobie radzili. Ludzie w Kolonii żyli, rozmnażali się, uczyli swoich fachów, hodowali zwierzęta, a nawet mieli czas na rozterki serca. Tutaj jednak autor nieco przesadził. Wywody miłosne, opisywane co jakiś czas, brzmią głównie tak: „ja ją kocham, a ona kocha innego”, czy też odwrotnie. Zdecydowanie za dużo typowego rozczulania się. Dodatkowo postacie drugoplanowe były trochę za sztywne. O ile główni bohaterowie bardzo mi się podobali, wyróżniali się charakterem i oryginalnością, o tyle reszta (może poza Ciocią) sprawiała wrażenie pieprzu dosypanego do lodów waniliowych.

Powieść nie jest arcydziełem, nie brakuje w niej niezrozumiałych sytuacji (dlaczego Caleb od razu nie zamknął bramy? Dlaczego nakazano zniszczyć radio w Kolonii?), choć zważywszy na to, że Przejście jest pierwszą częścią planowanej trylogii, może ma to jakieś znaczenie dla dalszej historii. Chwilami miewałam natłok myśli, gubiłam się, nie wiedziałam kto, co, gdzie, jak i dlaczego, niektóre decyzje podejmowane przez bohaterów, wydawały się irracjonalne, a niektóre zbiegi okoliczności zbyt naciągane, ale jednak polubiłam tę książkę. Przez „teraźniejszy” wstęp wydała mi się bardzo naturalna, autor ma na tyle ciekawy i wciągający styl, że nie odrywałam się od opowieści nawet w momencie, gdy zrobiła się mniej interesująca. Dodatkowo Cronin bardzo dobrze posługuję się dodatkami. W idealnych miejscach dodaje fragmenty maili, artykułów i dzienników, co znacznie ubarwia książkę. Chociaż można byłoby obkroić ją o jakieś sto-dwieście stron bez wpływu na fabułę, to zgodnie z zapewnieniem Kinga, czytając zapomniałam o normalnym świecie. 

Na pewno chętnie sięgnę po kolejną część. Nie czuję wielkiej potrzeby, żeby teraz, w tej chwili, bezzwłocznie lecieć po nią do biblioteki, ale gdy będę miała okazję na pewno ją przeczytam, bo książka Justina Cronina, mimo wielu wad, była świetną lekturą, przy której dobrze się bawiłam.

Tyle na temat Przejścia. 

W następnej notce, która ukaże się niebawem, Strażnik parku Błażeja Dzikowskiego.

Dziękuję za wizytę na moim blogu i zapraszam ponownie.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Witam!

Witam na moim blogu!

Od jakiegoś czasu szukałam miejsca, w którym mogłabym podzielić się swoją pasją czytelniczą. Najprostszym i najprzyjemniejszym na to sposobem jest chyba pisanie bloga. O czym więc chcę pisać? Oczywiście o literaturze. Znajdziecie tu opinie na temat książek, które ostatnio przeczytałam, jak i przemyślenia wynikające z lektury. Najchętniej sięgam po fantastykę oraz historie grozy, ale czytam wszystko co wpadnie mi w ręce. Mam nadzieję, że każdy kto tutaj zaglądnie (czy to miłośnik literatury, czy okazyjny czytelnik) znajdzie coś dla siebie i chętnie wróci na moją stronę.

Kolejny wpis będzie poświęcony postapokaliptycznemu trillerowi Justina Cronina pod tytułem Przejście.

Serdecznie zapraszam!