środa, 5 sierpnia 2015

Rum, piraci i morskie opowieści

Tytuł: Pod piracką flagą
Autor: Michael Crichton
Gatunek: przygodowa
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 350


Nigdy nie czytałam historii o piratach i właśnie dlatego sięgnęłam po tę książkę . W ostatnim czasie natykałam się albo na historie o fantastycznych stworzeniach albo przesiąknięte refleksjami powieści psychologiczne, a czasami obie te rzeczy w jednym. Potrzebowałam odskoczni, rozrywki, czegoś obcego. Pod piracką flagą wydała mi się idealna, bo moja wiedza na temat morskich przygód opiera się głównie na słynnej serii „Piraci z Karaibów”. Zaczęłam więc czytać bez większych oczekiwań i bez wiedzy o przedstawionym świecie. Michael Crichton zabrał mnie do miejsca, o którym nie wiedziałam kompletnie nic, które było dla mnie całkiem nowe.

Zabrał mnie do Port Royal, do roku 1665. W stolicy Jamajki poznajemy głównego bohatera – kapitana Charlesa Huntera i jego wesołą gromadkę, z którą wyruszy w morską podróż. Na pierwszych stronach przyglądamy się również rządom brytyjskiego gubernatora, jego osobliwej polityce oraz nowemu sekretarzowi, panu Hacklettowi, który jest rozczarowany nieporządkiem panującym w mieście. Dalej robi się ciekawiej. Załoga Kasandry, z kapitanem Hunterem na czele, podnosi kotwicę i wyrusza w podróż do hiszpańskiej twierdzy – Matanceros.

Największym plusem powieści są chyba postacie. Każda z nich jest oryginalna, ma charakter i została genialnie przedstawiona. Od niepokornego Huntera, przez irytującego Hackletta, aż do siejącego postrach Cazzalii, wszystkie postacie sprawiają wrażenie żywych ludzi, a nie strachów na wróble wypełniających fabułę.

A co z morskimi bitwami i wodnymi potworami? Oczywiście tego również nie zabrakło. Jak przystało na powieść przygodową roi, się w niej od... przygód. Nieprzewidziane wypadki, chytrzy wrogowie, spiski, knowania, zemsty i polityczne porachunki. To wszystko znajdziemy na kartach książki, ale nie odczujemy natłoku tematów. Autor zadbał o to, by czytelnik nie nudził się i jednocześnie nadążał za historią. Pokazuje nam przygodę w pełnej krasie. Na jednej stronie relaksujemy się wyobrażając sobie egzotyczną, karaibską przyrodę, a na kolejnej wstrzymujemy oddech i przyglądamy się prowadzonej przez bohaterów walce. Żeglarskie wyprawy nie należą do łatwych podróży. Wrogiem na morzu nie jest tylko natura, w równej mierze, a może nawet bardziej, trzeba uważać na ludzi. Jedno i drugie potrafi wyrządzić ogromne szkody, a Crichton nie zamierzał tego ukrywać. Dokładnie wszystko opisuje, nie omijając nawet brutalnych scen.

Powieść ma jednak minusy. Całość jest dość schematyczna, a co za tym idzie, nie trudno się domyślić, jaki będzie koniec. O ile roi się tu od zwrotów akcji i zapierających dech w piersiach wydarzeń, o tyle całość ciągle dąży w tym samym kierunku. Zwroty akcji, nie są o tyle zwrotami ile przystankami. W każdej sytuacji jesteśmy na prostej linii łączącej punkt A z punktem B, co najwyżej zatrzymujemy się albo cofamy, ale cały czas jesteśmy na znajomym kursie. Chociaż, może właśnie tutaj kryje się urok przygód Huntera?

Muszę wspomnieć o jeszcze jednej wadzie, która w pewnych momentach, swoją szczegółową naturą, psuła zabawę. Mianowicie powtórzenia. Było kilka fragmentów, w których ten błąd rzucał się w oczy. Jednym z nich było słowo „kieliszek”, użyte trzy razy w trzech zdaniach. Brzmiało koszmarnie i nie mam pojęcia, jak to się dostało do druku, tym bardziej, że były jeszcze dwie, czy trzy tego typu wpadki. Może i drobna sprawa, ale to szczegóły najbardziej bolą.

Pod piracką flagą miała być czystą rozrywką i idealnie spełniła swoje zadanie. Mimo przewidywalności bardzo dobrze skonstruowane postacie, wciągająca, wartka akcja i malownicze opisy. Czego jeszcze trzeba żeby zapomnieć o bożym świecie, problemach i wyruszyć w pełną przygód podróż? Dla mnie - niczego.

Dziękuję za wizytę i zapraszam ponownie!

Już niedługo: I nie było już nikogo Agathy Christie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz